piątek, 28 października 2011

Zmiany, zmiany, zmiany...

I stało się. Pięć miesięcy po powrocie z Włoch (alleluja!) znów wyjeżdżam. Za tydzień. Tym razem nie na trochę lecz na trochę dłużej. I tak postanowiłam założyć bloga i oczywiście regularnie i sumiennie go prowadzić tak samo jak przestrzegam postanowień noworocznych. Się wie. Ale tym razem chyba chcę bardziej niż zwykle. Głównie dla siebie, żeby za rok, który minie jak chwila, coś mi pozostało. Żeby móc się śmiać z siebie i swoich obaw albo powiedzieć, kurczę - miałam rację! Ale także dla tych, których interesuje co u mnie, a jak wiadomo z pisaniem maili u mnie kiepsko. Tak więc zmiany zmiany zmiany.

A zmieni się: (kolejność przypadkowa)

  • widok za oknem, zamieniam ten:


       na widok na morze, do dobrze - kanał, ale każda duża woda to morze, tak już mam
  • dalej zmieniam piętro z 10 na 1, ale czynsz jest 10 razy większy to można powiedzieć, że gdzieś to się środkuje
  • zmieniam miasto z ludźmi których kocham, uwielbiam i nie znoszę na miasto, w którym ludzie są mi obojętni
  • Tmobile na Virgin
  • mieszkanie z meblami, na mieszkanie bez mebli - tak! przecież mogę być minimalistką
  • ruch prawostronny na lewostronny, czyli przechodzenie przez jezdnię sportem ekstremalnym
  • na pewno jeszcze mnóstwo zmian, których w tym momencie nie jestem świadoma, ale ale jedno się nie zmieni - G. pozostaje ten sam. o!

    Poza tym wszystko pięknie i wspaniale na mój przyjazd cały kraj szykuje wielki pokaz fajerwerków. No doprawdy, nie trzeba było!